Recenzja filmu

Oculus (2013)
Mike Flanagan
Karen Gillan
Brenton Thwaites

Zagłada domu Russellów

Pierwsza połowa filmu jest przez to nieco rozwlekła, wypełniają ją głównie tautologiczne pogadanki Kaylie i Tima, lecz gdy wreszcie akcja przyspiesza, sens rzeczonej metody narracyjnej okazuje
Lustereczko, powiedz przecie, kto jest najszpetniejszy w świecie. Poskręcane w grymasach złości i bólu maszkary pojawiają się "Oculusie" na mocy wieloletniej tradycji ghost stories, lecz ambicje reżysera, Mike'a Flanagana, sięgają głębiej. W istocie więcej tu dyskretnego nicowania schematów niż ich powielania, a zamiast horrorowych gromów mamy bezustanną ciszę przed burzą. 



"Oculus" to po łacinie "oko",  w architekturze zaś – owalny otwór przepuszczający światło do budynku, tunel łączący dwa światy. Pasażem pomiędzy królestwem ciemnych mocy a widzialną rzeczywistością okazuje się w filmie lustro – przedmiot, bez którego rekwizytornia kina grozy jest po prostu niekompletna. Kiedyś nawiedzone zwierciadło doprowadziło do tragedii w domu Marie i Alana Russellów (Rory Cochrane i Katee Sackhoff). Teraz, po latach, ich dorosłe dzieci, Kaylie (Karen Gillan) oraz Tim (Brenton Thwaites), postanawiają zmierzyć się z duchami przeszłości. Jak łatwo się domyślić, nie jest to metafora.

Pomysł na równoległą, dwutorową narrację, nie stanowi żadnej rewolucji w gatunku, lecz jest na tyle rzadko wykorzystywany, że pozwala twórcom inaczej rozłożyć fabularne akcenty. Obowiązkowa ekspozycja, w której bohaterowie są powoli i metodycznie urabiani przez siły nieczyste, została ograniczona do minimum, karty od razu lądują na stole. Flanagan traktuje to jako punkt wyjścia do stopniowego zacieśniania obydwu historii, pokazywania jak przeszłość i teraźniejszość splatają się w tragicznym uścisku. Pierwsza połowa filmu jest przez to nieco rozwlekła, wypełniają ją głównie tautologiczne pogadanki Kaylie i Tima, lecz gdy wreszcie akcja przyspiesza, sens rzeczonej metody narracyjnej okazuje się niepodważalny. Im bliżej finału, tym efektowniej Flanagan pogrywa sobie motywami iluzji oraz paranoi, tym sprawniej buduje napięcie i wodzi nas za nos. Jest rozważny w doborze środków stylistycznych, żongluje gatunkowymi tropami, układa z nich nieoczywiste konstrukcje. Pary zaczyna brakować mu dopiero w finale – pospiesznym, nieprzemyślanym, kiepskim dramaturgicznie.



Kaylie i Tim przeglądają się w lustrze, ale też w sobie – tafla katalizuje ich najgłębiej skrywane lęki i obsesje, leitmotivem filmu nieprzypadkowo są szklane oczy. Tim widzi w siostrze straumatyzowaną i groźną wariatkę, Kayle w bracie – apatyczną ofiarę kuracji psychofarmakologicznej. Rodzeństwo podsyca wzajemną paranoję, bohaterowie boją się nie tyle lustra z piekła rodem, co tego, że podzielą los drugiej osoby. Tym większa szkoda, że ów wątek potraktowano po macoszemu – trudno oprzeć się wrażeniu, że właśnie w nim tkwi prawdziwy potencjał opowieści. Wybrakowany czy nie, "Oculus" to jednak porządnie napisany, przyspieszający puls horror. Po tej stronie hollywoodzkiego lustra nie ma ich zbyt wiele.
1 10
Moja ocena:
8
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jeśli przymierzacie się do seansu filmu "Oculus" w reżyserii Mike'a Flanagana, a wszelkie znaki na niebie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones